Przemysław Hołowacz, dyrektor ds. rozwoju biznesu Grupy CSL z komentarzem dla największego portalu przemysłowego w Polsce – WNP.PL
W sektorze TSL – a szczególnie w transporcie morskim – dość powszechne jest uczucie niepewności, a nawet niedowierzania, że tak ważnymi tematami dla całej światowej gospodarki można żonglować w tak nieodpowiedzialny sposób. Jednego dnia wprowadzając cła, drugiego je zawieszać, a trzeciego wracać do koncepcji z dnia pierwszego. Niepewność jest wyczuwalna i cała branża zaczyna przygotowywać alternatywne szlaki transportowe i łańcuchy dostaw, tak by zagwarantować sobie bezpieczeństwo. Omijanie Ameryki w wielu przypadkach oczywiście nie będzie możliwe, ale gdy stajemy twarzą w twarz z pewną gospodarczą nieobliczalnością to obowiązkiem firm transportowych, spedycyjnych i agencji celnych jest szukanie alternatyw.
Cła są traktowane od lat jako pewne narzędzia opresji – z tym, że wymiana handlowa między Polską, a Azją czy Europą, a Azją jest oczywista i trudno jest, by jedno mocarstwo naciskało na inne grożąc im cłami. Polska logistyka od 2020 roku funkcjonuje w stanie permanentnej niepewności, należy sytuację uznać więc za kolejny poważny test. Nie da się jednak ukryć, że Donald Trump porusza się po tematach gospodarczych z gracją czołgu. A może jest w tym jakiś ukryty cel?
Na ten moment nie mam informacji, by firmy decydowały się na wstrzymywanie odpraw czy przeładunków – to wszystko dzieje się na tyle dynamicznie, że tylko spokój polskich przedsiębiorców może nadawać temu chaosowi jakąś formułę.