Mniej towarów na półkach, problemy z zaopatrzeniem w elektronikę, większa ilość zwolnień lekarskich oraz poważne problemy w branżach transportowych i logistycznych – bagatelizowana jeszcze kilka tygodni temu epidemia koronawirusa już teraz generuje poważne problemy gospodarcze odczuwalne także w naszym regionie. Jak mówi dr Piotr Wolny, dyrektor Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie wiele wskazuje na to, że problemy mogą być jeszcze większe, co potwierdzają ekonomiści współpracujący z Izbą.
„Mamy informacje od przedsiębiorców, że problemów związanych z epidemią jest coraz więcej”
Jeszcze kilka tygodni temu informacje o gospodarczych konsekwencjach koronawirusa ograniczane były tylko do linii handlowej Chiny – reszta świata. Dzisiaj, kiedy potwierdzane są ogniska niemal w całej Europie możemy mówić o epidemii, która będzie w znaczący sposób odbijała się na kondycji pewnych branż. Urośnie branża medyczna oraz spożywcza, w tarapatach będą za to przedsiębiorcy, którzy zajmowali się importem lub eksportem towarów i usług do Chin lub w drugą stronę. Poważnie ucierpieć może branża stoczniowa, logistyka, transport czy handel oparty na technologii z tamtego kontynentu.
– Koronawirus ma ogromny wpływ na globalny łańcuch dostaw pomiędzy przedsiębiorcami, funkcjonujemy w gospodarce globalnej, gdzie w usługach i w branżach wytwórczych te powiązania globalne istnieją i takie zakłócenia generują poważne straty finansowe. Gospodarka chińska funkcjonuje w bardzo ograniczony sposób, a Polska jest jednym z największych importerów, ale i eksporterów produktów w ten rejon świata – mówi dr Piotr Wolny, dyrektor Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie. – Mamy informacje od przedsiębiorców, że problemów związanych z epidemią jest coraz więcej. Najczęściej są to firmy produkcyjne, które działają na komponentach z Chin. Mamy do czynienia z ograniczeniami w dostawach i nierównomiernymi dostawami. Mam także informacje o problemach w sklepach elektronicznych, gdzie brakuje sprzętu do dystrybucji, mowa np. o telefonach komórkowych – mówi dyrektor Piotr Wolny.
Problemów w gospodarce może być więcej. Zaczynając od importu i eksportu, a kończąc na usługach
Na globalnym rynku przepływ towarów pomiędzy kontynentami jest sprawą oczywistą. Jak mówi Laura Hołowacz, Prezes Grupy CSL koronawirus wygenerował poważne utrudnienia dla firm zajmujących się logistyką, spedycją i transportem. Przedsiębiorcy są gotowi do działania w trybie interwencyjnym, ale nie dla każdej firmy jest to łatwe: – Bardzo wiele statków nie było ładowanych, wiele tras transportowych mających na celu przewóz kontenerów z Chin do Polski zostało odwołanych. Tam na okres minimum kilku tygodni została wyłączona produkcja to poważny cios dla całego świata. Gospodarka chińska to druga gospodarka na świecie, potrzeby wszystkich krajów są tak wielkie, że jest ogromne oczekiwanie na powrót do normy. Armatorzy, firmy logistyczne oraz odbiorcy towarów produkowanych w Chinach śledzą na bieżąco wszystkie doniesienia, bo ta epidemia będzie mieć duże konsekwencje gospodarcze – mówi Prezes Laura Hołowacz.
Renata Nowakowska, przedsiębiorczyni przez cztery lata mieszkająca w Chinach mówi, że epidemia koronawirusa obserwowana z Polski wygląda zupełnie inaczej niż jest ona relacjonowana przez mieszkańców tamtego kraju. Przyznaje jednak, że życie w tym miejscu wygląda zupełnie inaczej: – Choroba powoduje, że ludzie nie pracują. Słyszałam o dziesiątkach firm gdzie jedna osoba poczuła się źle, a na jakiś czas wyłączono prace całej fabryki. Chiny są bardzo karnym narodem, przestrzegają zasad higieny i z informacji od moich przyjaciół wiem, że sytuacja związana z koronawirusem powoli się uspokaja – mówi Nowakowska.
Dr Kazojć: możliwe spowolnienie gospodarcze
Ekonomiści współpracujący z Północną Izbą Gospodarczą nie mają wątpliwości, że nawet gdy epidemia koronawirusa minie to poważne problemy gospodarcze zostaną w Polsce jeszcze przez długie miesiące: – Importujemy z Chin przede wszystkim maszyny i urządzenia mechaniczne, elektryczne i ich części, materiały i artykuły włókiennicze i różne artykuły przemysłowe. W związku z trudną tam sytuacją i zaprzestaniem pracy niektórych zakładów produkcyjnych w celu uniknięcia rozprzestrzeniania się wirusa, wiele firm zmuszonych jest do poszukiwania innych, niejednokrotnie droższych dostawców. Nie da się ukryć, że część firm może wstrzymywać inwestycje w związku z niepewną sytuacją, co dodatkowo spowolni rozwój gospodarczy. Skutki odczuwalne są w logistyce i spedycji, gdzie poza spadkiem przychodów pojawiają się i mogą pojawiać się coraz większe problemy wynikające z oporem pracowników przed podróżowaniem do krajów o najwyższym stopniu zagrożenia. Już około 30% przewoźników odmawia podróży do Włoch – przyznaje dr Katarzyna Kazojć, ekonomistka z Uniwersytetu Szczecińskiego.
Ograniczenia dotkną sektora turystycznego i przedsiębiorców działających na obszarach turystycznych, ponieważ w takiej sytuacji ludzie będą unikali podróży. – W przypadku pojawiania się kolejnych informacji o podejrzeniach zarażenia wirusem, może również dojść do unikania zatłoczonych miejsc, a więc ograniczenie zakupów do rzeczy niezbędnych i ograniczenie innej pozadomowej aktywności, co wpłynie na spadek popytu w pewnych obszarach gastronomii i rozrywki. Musimy pamiętać, że pewne zaburzenia, które powodują spadek zapotrzebowania na jedne produkty czy usługi, mogą powodować wzrost zapotrzebowania na inne, np. ograniczymy jedzenie poza domem, ale chętniej będziemy korzystać z usług dostawy jedzenia do domu – dodaje dr Kazojć.